wtorek, 15 grudnia 2009

Otulona w ciepły koc.

Jest parę takich rzeczy, które natychmiastowo budzą moją wyobraźnię. Są to na przykład stare czarno-białe zdjęcie, czy nietypowe ubrania ze szmateksu. I w jednym i drugim przypadku lubię tworzyć historie- kim byli ci ludzie na zdjęciu, kto nosił te ubranie, jak znalazło się w tymże sklepie z odzieżą używaną? Gdy zobaczyłam tą pelerynkę, moje skojarzenia byłe natychmiastowe:
Głęboki PRL, dziewczyna nie ma płaszcza na zimę, brakuje ubrań w sklepach, rodzina z kolei cierpi na problemy finansowe. Kiedy już wydaje jej się, że przyjdzie jej brnąć przez śniegi w cienkim jesiennym płaszczyku Babcia, która jest głową rodziny szyje jej pelerynkę ze starego koca. Początkowo wszyscy patrzą na nią krzywym okiem i się z niej podśmiewają, ale po jakimś czasem pelerynka staję się modowym przebojem.

Co stało się potem? :)











Pelerynka (miała jeszcze typowo kocowe frędzle, ale ucięłam :>)- szmateks
buty- Ryłko
beret-stragan

zdjęcia- Mme Brzydka

środa, 9 grudnia 2009

Tak, to nowa notka. Nie, to nie dywan.

Na wstępie- przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale po prostu mi się nie chciało. Moda mi się znudziła, własne ubrania mi się znudziły i nie chciało mi się prosić, żeby ktoś zrobił mi zdjęcia. A do tego wokół tyle ludzi ubiera się miliard razy lepiej ode mnie! Ale co tu gadać długo i głupio- zatęskniło mi się i już! No to wracam- w pełni akceptując fakt, że często ubieram się byle jak (i nie mówię tu o iście gwiazdorskiej nonszalancji w ubiorze), że na modzie znam się równie dobrze jak na fizyce kwantowej i że może być tak, że zdjęć nie będzie. Aha, chciałam tylko przeprosić, że tak nie zapowiedziałam zniknięcia, w sumie to niekulturalne tak odchodzić bez powiedzenia „do widzenia”. Z tym oto optymistycznym akcentem hej ho blogować dalej by się szło.

A tymczasem dużo się pozmieniało- po pierwsze- nagłóweczek nowy sobie stworzyłam. Pomysł nie do końca mój, ale nie pamiętam czyj, a się podoba. Rzecz nie była łatwa- ubrania co chwilę rozrzucała moja cudna kotka Frida.

Do tego zmieniłam kolor włosów- pierwszy raz w życiu (nie licząc ekscesów z niebieskimi pasemkami robionych moczoną bibułą w okolicach pierwszej klasy podstawówki ;) ). Złośliwi twierdzą, że kolor jest żółty. Ja uważam, że stałam się złotowłosa (tej wersji się trzymamy) i jestem bardzo zadowolona.

Miasto się zmieniło. Kraków, prawda. Ściśle przestrzegam diety obwarzankowej- co najmniej trzy tygodniowo (trzy to wersja zwana „koniec miesiąca”). Czasem przypominam sobie, że to fajne miejsce dla turystów i na przykład można iść zrobić sobie zdjęcia na Kopiec Kościuszki.

Co więcej, mieszkam sobie sobie z trzema uroczymi dziewczętami, co powiększa szafę o trzy kolejne kolekcje ubrań. Panuje u nas handel wymienny- "daj mi talerz zupy, a ja dam ci bułkę", albo jak w przypadku tejże uroczej kurteczki "dam ci ją, ale za jakieś dwa sweterki". Takie prywatne swapy, niezła sprawa. Nazywana jest przeze mnie "kurtką z dywanu", słyszałam też, że przypomina kanapę, czy zasłonę (wersja ekskluzywna to „gobelinowa kurteczka vintage”). Rozpoczyna ona trend mieszkaniowy- wystąpi jeszcze "pelerynka z koca" i "bluzka z firanki"!

A oto buty, w których twardo trenuje biegi przez Błonia. Proszę mnie nie podejrzewać o to, że dołączyłam do grona zapaleńców sprintujących w deszczu i robiących sobie przerwy tylko na to, żeby machnąć z 50 pompek (widziałam na własne oczy!), ja tylko notorycznie spóźniam się na zajęcia. Ale jeśli kiedyś zostanie stworzona dyscyplina sportowa pt "500 metrów w obcasach co najmniej 10 centymetrowych" to medal mam w kieszeni.









kurtka- od Natalki <3, z komisu odzieżowego
spodenki, buty- H&M
torebka listonosza- od Mamidła, vintage (a co!)
rajtki- Calzedonia

sobota, 18 lipca 2009

Zwyczajnie-niezwyczajnie.





I proszę, po raz pierwszy nie mam masy pomysłów na to, co mogę tu napisać. Może to wina Najlepszej Z Fotografek, naśmiewającej się: "I tak wiem, co napiszesz. To moje buty marzeń. Kiedy zobaczyłam je, nie mogłam sobie odmówić! I taki śliczny pasek, upolowałam go w sklepie, musiałam go mieć!...."
Tak więc powiem tylko, że wyglądam sobie całkiem po prostu, lansuję trend na wygniecione ubrania, faza na kokardy wcale mi nie przechodzi, jem dużo pączków, nauczyłam się już żyć w Anglii bo mówię niedbale i "bye" z zaśpiewem. A jeśli narzekacie na przeceny w Polsce, to serdecznie tu zapraszam, raj na ziemi, serio. ;)

buty- New Look
pasek- H&M
zwykła biała bluzka- podebrana koleżance, więc nie wiem
zwykłe jedynejakiemam dżinsy- Lee


P.S. Pardon, że zdjęcia tak rzadko, ale naprawdę czasu brak, fotografów brak, zrobię co się da. ;)

piątek, 19 czerwca 2009

Zabawa w skojarzenia.





Będąc osobą bardzo emocjonalną, większość pozornie zwyczajnych przedmiotów czy ubrań, ściśle wiążę z jakąś historią, emocjami, wspomnieniem. Na przykład:

Spódnica(Terranova)- był piękny słoneczny dzień, wczesna wiosna, postanowiłam wybrać się do biblioteki. Do celu owszem doszłam, ale już wymachując radośnie reklamówką z tą oto kiecką i pewną bluzką.

Broszka kokarda (Miss Selfridge)- wchodzę do sklepu (jak zwykle "tak tylko pooglądać") mając w portfelu 3 funty, które to miałam zamiar przeznaczyć na obiad. Widząc magiczny napis "sale" na etykietce broszki nie mogłam sobie odmówić. Czułam się jak 100 procentowa Carrie Bradshaw (wspominająca kupowanie Vogue'a zamiast obiadu, jako że czuła się bardziej nasycona duchowo)

Balerinki (Ryłko)- kupione gdzieś w 2 gimnazjum, pamiętam co mówił wtedy mój Tat: "Będziesz miała te buty jak znalazł na egzamin gimnazjalny. O, albo nawet na maturę!" Doskonale znając moje możliwości jeśli chodzi o ekspresowe niszczenie butów mogłam potraktować to tylko jako dobry żart. Ale muszę powiedzieć, że bardzo dobrze mi się w nich tą maturę pisało, miły odpoczynek po obcasach. Solidna firma.

Rajstopy- wynik odkrycia roku- moda naprawdę służy ludziom. Nie chciałam ich wyrzucać, kiedy zrobiło się oczko, naprawdę mam do nich zbyt duży sentyment. Postanowiłam więc stać się ofiarą mody i paradować w podartych rajtkach.

A bluzka?- właściwie tylko tyle, że to była chyba pierwsza rzecz ze szmateksu, o której nie usłyszałam od Mamidła "Ja Cię błagam, Ty wyrzuć te szmaty!" ;)





Aha, część szafiarek ma koty, znana skądinąd Agathe ma śliczną świnkę. Te stworzenie to mieszanka.

Za zdjęcia dziękuję Pączkowi! :)

sobota, 6 czerwca 2009

Nie wierzcie pozorom.


Tak jak i na poprzednich zdjęciach- jestem ubrana w ładne ciuszki i ślicznie się szczerze. Ale nie wierzcie temu uśmiechowi. To tylko mina pt. "I'm looking for the job. Maybe you need somebody?". Bo prawda jest taka że czas beztroski minął -teraz zajmuje się głównie polowaniem na promocje (czyli czy da się znaleźć obiad tańszy niż mrożonka za funta), a także umartwianiem się(co oznacza wchodzenie do sklepów i oglądanie butów będąc bez pieniędzy). I nawet ciuchy donaszam po koleżankach! Co więcej, koniec z obcasami- nastał czas wygodnych trampeczek- w sam raz na przemierzanie kilometrów w poszukiwaniu pracy.
Ale nie martwcie się, na razie nie będę przekazywała numeru konta z prośbami o wsparcie, ja sobie tylko troszeczkę żartuję.

Spódnica- George, od Charlize
Trampki- Boot Square
Bluzka (z kokardą! bo tak sobie myślałam, że ostatnio mało autentyczna jestem)- Zara
Sweterek- H&M

piątek, 22 maja 2009

Dilemmożliwości!



Chyba wszyscy już wiedzą, że to właśnie dziś nastąpił ten wielki dzień, kiedy Dilemmas Magazine zdominował internet! :)
Powiem tylko, że włożyłam tam swoje trzy grosze, kto wie o mojej fascynacji tańcem, ten nie powinien mieć problemów z odnalezieniem właściwego artykułu. Co więcej, my Siostrzycą zawsze robimy wszystko razem, więc i debiutujemy wspólnie- artykuł o Szafiarkach to jej dzieło!
Dodam jeszcze tylko tyle, że fakt że ten Magazyn powstał, przekonał mnie, że naprawdę wszystko jest możliwe. Kiedy dowiedziałam się, że coś takiego powstaje, ciężko było mi uwierzyć w realność przedsięwzięcia. A jednak, gratulacje dla Ewy!
Po drugie, pozwoliło mi to też uwierzyć, że ja też mogę coś zadziałać, jeśli tylko będę miała chęci. Za tą otwartość, dziękuje! :)

I zmykam czytać, zapraszając do lektury wszystkich!

czwartek, 21 maja 2009

Pokaż mi swoją torbę a powiem Ci kim jesteś?

Na wstępie gwoli wyjaśnienia: tak Wielki Dzień Toreb był wczoraj, ale co było do przewidzenia zostawiłam zrobienie zdjęcia na ostatnią chwilę, a jak już znalazłam tą chwilę miedzy jednym wyjściem, a drugim, to okazało się, że bateria w apracie rozładowana. Tak więc mam nadzieję, że zostanie mi to dobrodusznie wybaczone. ;)
A myślę sobie, że będzie to dobry moment, żeby powiedzieć coś więcej o sobie (?), jako że ze wszystkim łańcuszków, najlepszych blogerów, dziesięć pytań o tobie i innych rezygnuję, ze względu na nazwijmy to "urazy z dzieciństwa". ;) Mimo to, dziękuje wszystkim, którzy tam mnie gdzieś wyróżniali.
Ale ja tu gadu gadu, a konkretów trzeba.



Zwykle noszę właśnie tą torbę. Właściwie noszę ją prawie zawsze, a co dziwne chyba jeszcze nigdy nie było jej tu na blogu. Rezygnuje z niej tylko wtedy, gdy bardzo rażąco nie pasuje do niczego (w moim mniemaniu, gdybym pytała kogoś o zdanie pewnie nosiłabym ją znacznie rzadziej ;]).

A oto zawartość:



1. Kalendarz studenta UJ-otu- od Siostrzycy, na szczęście i z wiarą, że niedługo będzie się to zgadzało z prawdą.
2. Szczoteczka i mini pasta do zębów- noszę od dzisiaj, bo przekonuje się coraz częściej, że nic nigdy nie wiadomo, a jeśli nie umyję zębów około 15 razy dziennie to czuję się bardzo źle.
3. Ekologiczna torba na zakupy, książki, szmateksowe łowy.
4. Piórnik- jedne "zrób to sam" w moim życiu- po prostu wszyłam zamek do baletki.
5. Książka- szkoła i życie nauczyło mnie, że zawsze może zdarzyć się wolna lekcja, a autobus być dopiero za pół godziny.
6. Woda- bo aby być zdrowym, trzeba pić jej ileś tam litrów dziennie.
7. Portfel- bardzo stary, cóż w myśl zasady, że szczytem głupoty jest kupować portmonetkę za ostatnie pieniądze od dawna chodzę z tym brudasem.
8. Okulary
9. Ulotki, bilety- bo przecież wszystko może się przydać!
10. Szczotka ze stłuczonym lusterkiem- przeglądam się w nim i w nosie mam przesądy.
11. Pudełko na soczewki- tak, bo ja z tych, którzy co rano widza świat we mgle.
12. Pomadki- dwie, bo któraś w końcu i tak się zgubi
13. Guma- jeśli nie ma możliwości zaspokojenia dziennej dawki mycia zębów, to jakoś trzeba sobie radzić.
14. Telefon- tak, w tym uroczym stworzeniu mieszka moja komórka.

W ten właśnie sposób otrzymaliście stos niepotrzebnych informacji o mnie. Na zdrowie! :)

niedziela, 17 maja 2009

Trzy kolory.

Wiem, nie jestem ubrana supermodnie. Ani nawet szczególnie ekstrawagancko. Ale ponieważ wyznaję zasadę, że należy ubierać się, tak jak się czuje to tak wyglądam- wesoło i kolorowo. Nie dbając, czy komuś się podoba, nadmiernie eksploatuje ostatnio trzy kolory- niebieski, czerwony i biały. (I nie, chodząc ulicami nie nucę pod nosem Marsylianki.) Do tego obijam się po trzepakach, kinach, klubach, parkach, przesiaduje ze słodką karmelową kawą (polecam, pyyycha!), czytam książki na które nie było czasu od tak dawna. A kupienie sobie na dworcu książki stało się dla mnie nagle symbolem wolności- nie, już nie muszę w pociągach zakuwać kolejnych dat. Już nie muszę nic. Robię co lubię. Jest tak dobrze.








spódnica, bluzka- szmateks
trzewiczki- Enjoy, Allegro (słuszna nazwa sklepu ;D)
rajtki- element najlepszego na świecie prezentu urodzinowego, dalsze elementy nastąpią
torba I <3 KR- Sukiennice

Zdjęcia- Siostrzyca

środa, 8 kwietnia 2009

Uciekam na trochę.

Jest we mnie coś takiego, że jeśli nie roztrąbię na wszystkie strony świata, że coś robię, że się do czegoś zobowiązałam, to marne szanse, że się wywiąże. Może to kogoś dziwić, ale to jedyny sposób dla mnie na pokonywanie samej siebie, własnego lenistwa. Dlatego owszem, mogłabym nie dodawać tu nic przez najbliższy miesiąc, mogłabym nigdzie nie komentować i pewnie mało kto zwróciłby na to uwagę. Ale jeśli napiszę to tu i teraz otwarcie, może mnie to zmobilizuje, aby w wyszukiwarkę nie wpisywać: polskie-szafy.... Ze mną trzeba radykalnie. ;)
Bo- tak, jestem uzależniona. Choć tu nie dodaje zbyt dużo, to mnóstwo czasu spędzam na przeglądaniu blogów wszelakich. A zwyczajnie nie mam już czasu na to, żeby sobie pozwalać na parogodzinne nasiadówki przy komputerze.
Tak więc w imieniu świadków zobowiązuje się ograniczyć używanie internetu do minimum, co wyklucza oglądanie blogów (bo potem od jednego do drugiego i dwie godziny poszły!) i aktualnie prowadzenie tego.
Mam nadzieje, że wezmę się ostro do pracy, bo mam przed sobą wyzwań kilka! Trzymajcie kciuki, a ja jak najszybciej postaram się wrócić. :)

PS- a jak zobaczycie, że gdzieś dodaje komentarze, to bijcie po łapach!

piątek, 27 marca 2009

Pociąg osobowy z Krakowa

... przyjechał do Gliwic, z zawartością w postaci siostry mojej. Co umożliwiło zrobienie zdjęć innych niż "ściana+ samowyzwalacz".
I nie, inspiracją nie są zdjęcia emo-nastolatków (tak, tory to popularny plener), ale ten film z fantastyczną Bjork- "Tańcząca w ciemnościach".

Tu piosenka

I fakt, że spodobała mi się walizka znaleziona w domu. (U mnie walizki to takie zastępczyni strychu- można znaleźć tam dawno zapomniane rzeczy- jak sukienka komunijna, czy stary skórzany płaszcz Mamidła)







a żeby nie było tak całkiem poważnie... ;)



szczegóły- buty potwierdzające, że ładne bardzo rzadko znaczy wygodne.




t-bary- House
marynarka, spódnica, podkoszulka- jestem dzieckiem H&M-u


A co się tyczy podróży- szukam pracy na wakacje, gdzieś za granicą, od czerwca. Czy ma ktoś może jakiś sprawdzonych pośredników pracy, albo miejsca gdzie warto wysyłać CV, albo dobry pomysł, jak się za to zabrać? Jeśli tak, proszę o maila!

niedziela, 15 marca 2009

One istnieją!

Ci, którzy ostrzegają przed znajomościami zawieranymi w internecie mają racje, są niebezpieczne! Mogą skończyć się tym, czas nagle zacznie biec dziwnie szybko, dziwnie krzywią się nogi, biega się w sandałach w zimie, a człowiek po jednym spotkaniu już nie może doczekać się następnego.



Od lewej: Elfka, Alice, Ryfka, ja, Bastet, Gaba, Styledigger, Ewa, Marzymska, Lilu, Magia, Aife










Jak widać po tym wszechobecnych uśmiechach- udane spotkanie! :)
No i teraz już wiem- one się ruszają, żyją i istnieją!

zdjęcie "krzywe nóżki, główka w dół"- Marika, reszta dzieło Aife

wtorek, 10 marca 2009

Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień...

...to z pewnością nosiłabym garnitur w prążki, muszkę i szelki. Ale, zaraz, zaraz, teraz to chyba dozwolone także dla kobiet? Wszak styl na chłopczycę przewija się w modzie od początku XX wieku. Ja idę krok dalej, czyli... styl na robotnika rannej zmiany! Szelki, koszula w kratkę. Coś tu jednak zgrzyta... białe buty, róż na policzkach? Któż to widział!





Jakby były jakieś wątpliwości, że koszula jest w kratke:

Popołudniami, po pracy czasem wpadam do biblioteki poczytać sobie książki ulubionych radzieckich pisarzy...




Warto mieć zawsze cos przy sobie na wypadek jakiś wieczornych zakładowych spotkań. ;) Spodnie może i nieprzebrane, ale bluzka- szyk i elegancja!



spodnie- H&M
koszule- szmateks
buty- podebrane Marzymskiej

zdjęcia- samowyzwalacz niestety(a myślałam, że nigdy w życiu...), biblioteczne- podstępnie Marzymska)

sobota, 21 lutego 2009

Sukienka jak z filmu.







A więc, Panowie i Panie, oto i ja stalam się uczestniczką szafiarskiej akcji zoorganizowanej prze Harel!
Pokazujemy ciuchy z drugiej ręki! ;)
Ta sukienka znaleziona zostala w lumpeksie przez Marzymską (ja muszę przyznać, rzadko mam szczęscie), ale ta dobra dusza mi ją sprezentowala. Czuję się w niej jakbym ubrana byla w filmowe fotosy. ;)

niedziela, 8 lutego 2009

Ogień na lodzie z malarzami w tle.






Korzystając z pięknej jednodniowej wiosny, wybrałyśmy się z Marzymską na spacer. Zamarznięte jezioro, cisza, spokój, słońce. I ja- zupełnie kontrastująca. Jak to określiła Marzymska- z oddali wyglądało, jakby coś się na jeziorze paliło (całe szczęście, że lód pod moimi nogami nie stopniał). Ale kiedy widać słońce lubię słoneczne kolory. Ubranie zainspirowane modą na długie swetry/długie płaszcze + krótkie spódnice + kolorowe rajstopy. W każdym razie, obrazek jak u impresjonistów. A co się ich tyczy, to ubrania inspirowane są także malarstwem. Malunek wykonany na bluzce to kopia obrazu Van Gogha pt. "Krzesło". I torba, z "Pocałunkiem" Klimta. W moim pokoju można znaleźć jeszcze wiele z obrazami takich jak kubek, kalendarz, podstawki, zakładka. Otaczam się takimi przedmiotami, bo po prostu przepadam za tymi dziełami,uważam je za piękne, a pięknem lubię się otaczać. (Bałagan w pokoju pomińmy milczeniem). Ale... zastanawiam się, czy nie jest tak, że takie przedmioty stają się zbyt popularne? Czasem udzie kupują kubki z Klimtem, parasole z Van Goghiem i fartuszki kuchenne z Degas, nie wiedząc nawet, co to za dzieło, co to za malarz. Czy sztuka nie staje się przy okazji tylko fajnym wzorem na koszulkę? I po co odwiedzać galerie, skoro można kupić sobie tyle ładnych przedmiotów z dziełami sztuki? Czy zamiast popularyzować, to nie szkodzi?

Bonus:

mistrzowie drugiego planu: panowie ryby łowią:



i oni z nami byli(meksykanie ;D):


płaszcz:Zara
spódniczka: H&M
t-shirt: jakiś stary, pomalowany przez Jerzynę
rajstopy:stragan
sweter: H&M
buty:Zara
kolczyki:prezent
szalik:New Yorker
torba: This&That

poniedziałek, 2 lutego 2009

Czerwonej podwiązki nie pokażę!

Jeszcze nigdy w życiu nie spędziłam tyle czasu na poszukiwaniu jakiegoś ubrania(choć wiele razy spędzałam długie godziny upierając się że znajdę np. fioletowy płaszcz). Ale wiadomo, studniówka jest raz w życiu! A bez całego tego zamieszania wokół sukienek, torebek i fryzur, byłaby pewnie kolejną zwyczajną imprezą. Ja, co do mojej kreacji miałam oczekiwania bardzo konkretne- miała być fioletowa i (co nie powinno dziwić)mieć kokardę. Przeszukiwałam sklepy, przetrząsałam allegro, a tam nic, tylko błyszczące, balowe i na kole. W końcu znalazłam, po drodze załamałam się bo w sklepie tylko rozmiar 42, wmieszałam w ciemne interesy siostrę, ta upolowała w Krakowie et voilà!
Jeśli chodzi o przygotowania to zlekceważyłam wszystkie zalecenia Jolanty Kwaśniewskiej(oglądało się przy prasowaniu obrusów): nie wyspałam się, bo noc przed spędziłam w autokarze, jako że studniówkę miałam 3 stycznia, a sylwestra spędziłam tam.
Po drugie, nie miałam wcześniej wszystkiego przygotowanego, bo torebkę kupowałam w dzień balu. A po trzecie zamiast zrobić listę rzeczy do zrobienia, wszystko działo się szybko- bo oczywiście trzeba było obejrzeć odcinek SATC ("honey, you're a model!"), a ksiądz musiał akurat przyjść z kolędą.
I po tym całym zamieszaniu- było po prostu świetnie! I się wytańcowałam, i powzruszałam i pewnie będę długo wspominać. :)

A to chwilę przed wyjściem- w takich momentach nigdy nie wychodzą zbyt dobre zdjęcia! ;)





Choć minął już miesiąc prawie notka dopiero teraz, jako że czekałam na dobre zdjęcia. No ale, ile można czekać?!

sukienka- Linea (marka ta co od płaszcza, cos czuje że ulubiona)
buty- Ryłko

czwartek, 29 stycznia 2009

To nie jest...



…zdjęcie mające prezentować ubrania z przemyślanej sesji zdjęciowej. Po prostu, jakiś czas temu pozowałam koleżance do studium postaci (czyli po prostu rysowała mnie). A że zdjęcie ma w sobie kolor i zapach światła, to bardzo je lubię. Zwykle nie chodzę ubrana aż tak barwnie, zwyczajnie dzięki temu łatwiej się jej rysowało. A ten świat kresek, barw fascynuje i cieni fascynuje mnie od dawna. Niestety, nie mam do niego wstępu, ze względu na kompletny brak talentu.



...moda uliczna, tylko moja siostra. Przyjechałam do niej do Krakówka na parę dni, korzystając z ferii szkolnych. Gosia jeśli chodzi o ubrania, to w przeciwieństwie do mnie, lubi klasykę. Znaczy się, ona nazywa to klasyką, dla mnie to styl na „panią z biura”. Ten zestaw który ma na sobie, to jak na Małgosię ubranie bardzo odważne. ;) W każdym razie, w różowych rajstopach jej nie zobaczycie. A, i trzymajcie kciuki, bo sesja jej teraz trwa.



...moja wymarzona biblioteka na ferie. Ale cóż, wyższe cele. Na razie słońce jest dość nieśmiałe, ale jeszcze chwila i kasztany zakwitną...

Ale żeby nie zakończyć ponuro, na drobne przyjemności czas zawsze znajdę! A książki (i wiersze, i wiersze!) pana Dehnela polecam bardzo gorąco!



Aha, a notka taka dlatego, bo wszyscy potencjalni fotografowie znajdują się co najmniej kilkadziesiąt kilometrów stąd. A nie chcialam, żeby blog porósl kurzem. Ale gromadzę łupy, gromadzę. ;)