czwartek, 29 stycznia 2009

To nie jest...



…zdjęcie mające prezentować ubrania z przemyślanej sesji zdjęciowej. Po prostu, jakiś czas temu pozowałam koleżance do studium postaci (czyli po prostu rysowała mnie). A że zdjęcie ma w sobie kolor i zapach światła, to bardzo je lubię. Zwykle nie chodzę ubrana aż tak barwnie, zwyczajnie dzięki temu łatwiej się jej rysowało. A ten świat kresek, barw fascynuje i cieni fascynuje mnie od dawna. Niestety, nie mam do niego wstępu, ze względu na kompletny brak talentu.



...moda uliczna, tylko moja siostra. Przyjechałam do niej do Krakówka na parę dni, korzystając z ferii szkolnych. Gosia jeśli chodzi o ubrania, to w przeciwieństwie do mnie, lubi klasykę. Znaczy się, ona nazywa to klasyką, dla mnie to styl na „panią z biura”. Ten zestaw który ma na sobie, to jak na Małgosię ubranie bardzo odważne. ;) W każdym razie, w różowych rajstopach jej nie zobaczycie. A, i trzymajcie kciuki, bo sesja jej teraz trwa.



...moja wymarzona biblioteka na ferie. Ale cóż, wyższe cele. Na razie słońce jest dość nieśmiałe, ale jeszcze chwila i kasztany zakwitną...

Ale żeby nie zakończyć ponuro, na drobne przyjemności czas zawsze znajdę! A książki (i wiersze, i wiersze!) pana Dehnela polecam bardzo gorąco!



Aha, a notka taka dlatego, bo wszyscy potencjalni fotografowie znajdują się co najmniej kilkadziesiąt kilometrów stąd. A nie chcialam, żeby blog porósl kurzem. Ale gromadzę łupy, gromadzę. ;)

środa, 21 stycznia 2009

Złapać pociąg na stopa?

Co prawda, tym razem się nie udało, ale podobno nie ma nic niemożliwego. Zdjęcia jak widać robione na dworcu, miejscu szczególnym. Dla mnie to taka brama na świat. Punkt, który choć istnieje na mapie miasta, jest ponad nim. Miejsce, które otwiera drogi do innych niż ta miejska rzeczywistości. To stąd zaczynały się zawsze najpiękniejsze momenty- te wszystkie obozy, biwaki, wypady w góry, wyjazdy na warsztaty taneczne. Większość przygód rozpoczynał charakterystyczny gwizd.
To także miejsce ważne dla tych, którzy na widok tabliczki "stacja Gliwice" czują ukłucie w sercu. Bo ta stacja to dobre miejsce na powroty.

Aby złapać stopa należy:

Stanąć w dobrym miejscu:



Zrobić głupią minę:


I do dzieła!


A, miało być o ciuchach? Bluzka (nie do uwierzenia, kosztowala 1,50 zl!), która spodobała się nawet mojej Babci (a to graniczy z cudem), z bluzką na wierzchu, dzięki czemu rozmiar koszulindy leży jak ulał (zwalone od Anio swoją droga). A dżinsy, jak dżinsy, idealnych poszukuję nadal. I buty w których wcale nie jest ciepło.


Bluzka- szmateks
Koszulka- H&M
Dżinsy- Lee
Buty- Zara

wtorek, 13 stycznia 2009

Jak kocha to poczeka.




Historia pierwsza- Ten płaszcz po raz pierwszy zobaczyłam pod koniec lata. I to była miłość od pierwszego wejrzenia . Od razu stwierdziłam, musi, ale to absolutnie musi być mój. Jednak fakt, że byłam z dala od rodzinnego miasta (w Krakowie czyli), bez grubszej gotówki, a do tego, kto kupuje zimowe płaszcze w sierpniu? Z żalem pozostawiłam wybranka na wieszaku. Będąc w Krakowie znów w październiku, bez większych nadziei odwiedziłam Galerie Centrum. A tam,wisiał na wieszaku czekając na mnie. Teraz jest mój.
Historia druga- Zwykle kupuje w szmateksach rzeczy, których nie założywszy ani razu, wyrzucam , stwierdzając że to nie to. Tą kobaltową spódnicę uratował fakt że wylądowała w jakimś kartonie. Teraz dałam jej szansę.

A tu dokładniej płaszcz ( przede wszystkim z ładnie zawiązaną kokardą)


I nieopisywana, ale cudna torebka:



przy okazji przymierzyłam pożyczone nerdy. Szpetni nastoletni? ;)



Płaszcz: Linea, Galeria Centrum
Spódnica: szmateks
Torebka:Kufer Art
Buty: Ryłko
Berecik: stragan
Ciepłe(!) rajstopy: H&M, dział dziecięcy

Na zakończenie: szczególne podziękowania dla Marzymskiej za zdjęcia i przeprosiny za to że zrobiłam jej kawę ze skwaśniałym mlekiem. ;)

poniedziałek, 12 stycznia 2009

Do startu...Gotowa?...Hop!

Serdecznie witam tu i teraz.
Początkowo może powiem, co to za jedna ze mnie. Jako, że sama lubie, kiedy znam imiona ludzi w internecie, to wyjawie i swoje- Agata. Jeśli chodzi o Kokardę, to wynika to z mojej obsesji na jej temat. Maniakalnie poszukuje jej wśród ubrań i przedmiotów, a następnie często nabywam drogą kupna. Co się tyczy szafiarstwa, to od dłuższego już czasu śledzę różnorakie szafy. Sprawiły one że w mojej głowie zaczęły pojawiać się ubraniowe pomysły, zachcianki; przekonałam się też do kupowania przez internet. Wniosek prosty- same plusy! :) Pojawiła się więc i chęć dołączenia do tego jakże sympatycznego "światka". Gdyby jednak nie zazdrość, że pewna Marzymska ma już bloga i wpis u Sztywniary to z pewnością odkładałabym tą decyzję w nieskończoność.
Mogę jeszcze dodać, że na modzie to ja się raczej nie znam, ja się tym tylko bawię. Czasem dobrze bawię. Ale i tak zwykle kończy się na: "Nie mam co na siebie włożyć!" Ale, koniec opowieści, czas na działanie!